Dostrzeganie bliźnich i odkrywanie wartości. Materiały na wesoło i na bardzo poważnie, o nas, dla Was i o całym świecie. Nieoficjalna strona katolicka (także dla niekatolików i wątpiących). | ||
Strona Duszyczek i Duszków - Internetowa wspólnota pomocy i wsparcia duchowego. Rozmowy, wartości, intencje DUSZKI.PL a tak dokładnie to Duszyczki i Duszki (*) - czyli "Duszkowo" :-) Dzisiaj jest: 2024-11-13 09:44:38 Aktualizacja dnia: 2024-10-27 09:32:05 |
|
|
Gdy oczekujesz pomocy lub sam(a) chcesz innym pomagać. Albo chciał(a)byś porozmawiać o czymś ważnym lub choćby tylko o wczorajszym podwieczorku :-) Dla wszystkich, w każdym wieku - od 0 do 201 lat ;-) |
Strona główna | Teksty i inne | Intencje | Dla Gości | Dla Duszków | Poczta Duszków | Kontakt i Info |
Modlitewnik | Archiwum | Dodaj intencję | Galeria i eKartki | O Duszkach | Forum | Księga Gości |
Materiały nadesłane przez Duszyczkę Perełkę
MODLITWA – DOBRA ALTERNATYWA W DZISIEJSZYM, NIECO SMUTNYM CZASIE
Ostatnio doszłam do wniosku: jest szaro, buro, ponuro. Tak jak za oknem – jesień w pełnej swej krasie zawitała do naszych serc. Ale to nie słota, niska temperatura oraz brak słońca są przyczyną mojego przygnębienia. Nawet, gdyby było 30 stopni, ja i tak czułabym chłód bijący z ostatnich wydarzeń – tylko zamiast pod koc, chowam się w dość specyficznym miejscu- jednakowo ponurym i dającym nadzieję, czyli na Golgocie, na której umiera oraz cierpi Chrystus, po to by zniszczyć ból, cierpienie, poniżenie, zło oraz śmierć – paradoksalnie zwyciężył to, co było przyczyną jego odejścia.
Kiedyś, zanim trafiłam do Duszków Modlitewnych, nie przyszło mi do głowy, by modlić się za całkiem obce osoby, w konkretnych, aczkolwiek nie swoich intencjach zanosić do Pana Boga prośby, przejmować się losem kogoś, z kim nigdy na żywo się nie zobaczę, którego tożsamości nie znam – a jednak przyszedł taki, a nie inny moment w moim życiu i stało się – jestem jedną z członków Wspólnoty Duszków Modlitewnych. Może to kwestia dojrzałości, może potrzeba wynagrodzenia Panu Bogu za wszystko, co zrobiłam w swoim życiu złego, a może po prostu wola Najwyższego? Nie wiem, ale nie o ty chciałam napisać.
Wiele zła wydarzyło się w roku 2010 – niewątpliwie był to rok aż nadto obfitujący w osobiste, ale też i narodowe dramaty. Zima przyniosła zaczadzenia nawet całych rodzin, gigantyczne mrozy siały swoje spustoszenie, gdzieś pewnie słychać było o zwolnieniach pracowników, jak to w życiu zwykle bywa w rodzinach, raz po raz wydarzał się jakiś dramat, którego świadkiem byli li tylko krewni i cztery ściany domu – zazwyczaj jest to krwawy dramat, w którym główne role są obsadzane w sposób niechciany – nikt nie chce być workiem treningowym męża/ojca/żony/córki/siostry/wujka/babci/teściowej. Wiosna nie była również dla nas hojna jeśli chodzi o pozytywne doświadczenia, za to łez popłynęło w czasie jej trwania aż nadto – Smoleńsk miał miejsce właśnie w czasie, w którym przyroda budzi się do życia, kiedy zima, mrozy i ponury nastrój powinny nas opuścić – one jednak odrodziły się ze zdwojoną siłą. Tyle rodzin znalazło się w rozpaczy, na ich żałobę patrzyła cała Polska. Ale maj, miesiąc kwitnących bzów, zieleni i zewsząd płynącego optymizmu był okresem kolejnej narodowej tragedii. Słonko optymizmu zgasło, gdy przez Polskę przeszła fala powodzi. W jednej chwili ktoś tracił dobytek swojego życia, jednocześnie stając przed widmem finansowej zapaści, niepewności jutra oraz cierpienia najbliższych. Wakacje to kolejne cierpienia, następna wielka woda przyniosła ogrom łez, bólu i bezsilności. Niedawno śmierć zabrała aż 18 osób już i tak doświadczonych przez los – jadąc do pracy, ulegli wypadkowi. Te wydarzenia to kropla w morzu tego, co złe. Pewnie w niejednych rodzinach trzeba zmagać się z trudną rzeczywistością: chorobą terminalną bliskich, niepełnosprawnością, rozluźnieniem kontaktów, bezrobociem, wykluczeniem społecznym, schorzeniami psychiatrycznymi, śmiercią dziecka, bezpłodnością, samotnością, odrzuceniem, niezrozumieniem, niesprawiedliwością, trudną do zaakceptowania przeszłością, etc.
Jednak oprócz tych wszystkich, nieraz traumatycznych, doświadczeń jest miejsce na pozytywne emocje: na empatię, miłość, uśmiech, bliskość, przyjaźń, dobroć, uczciwość oraz radość. Na świecie w tym roku pojawiło się przecież tak wiele małych słoneczek, to już powód sam w sobie, żeby skakać z emocji aż pod sam sufit. Zakochane pary wypowiadały sakramentalne „tak” i przed Bogiem przysięgały wierność partnerowi aż po grób, innym ludziom niebiosa zesłały ich drugą połowę, część osób miała szansę na realizację własnych aspiracji zawodowych, a ci, którzy przeżywali trudne chwile radowali się, że ich przyjaciele zdali najważniejszy egzamin z łączącej ich relacji – nie opuścili ich, pomimo, że było ciężko.
Skąd to dobro? Myślę, że pochodzi od samego Najwyższego i jest bezpośrednią pochodną modlitwy.
Modlitwa ma ogromną moc, sam Pan Jezus działa, wynagradza swym dzieciom niesprawiedliwości, jakie ich spotkały oraz uczestniczy z całą swoją krystalicznie czystą radością w szczęściu każdego człowieka, któremu to szczęście podarował. To nic, że dzisiaj jest dzień, w którym wszystko jest nie tak, w którym płaczą matki, chorzy są osamotnieni, a samotni przytłoczeni bólem – jutro Pan Bóg może zadziałać: przemieni ludzkie serca, przywróci uśmiech, doprowadzi do spotkania osób sobie przeznaczonych, Anioł Stróż trzepnie nas w ucho, byśmy nadsłuchiwali głosu Stwórcy, a do naszego domu zastuka uśmiechnięty, pełen czułości cud – podarunek od samego nieba, które razem z nami zmaga się z trudnym losem.
A kto myśli o nas, gdy jest nam smutno? Jestem pewna – Najwyższy wtedy nie próżnuje. Jak miałby zostawić gwiazdeczki, które rozświetlają ciemną ulicę swych bliźnich, by mogli dalej żyć.
Nie trzeba być w Duszkach, by się za kogoś modlić. Serce człowieka, które chce czynić dobro jest tak sprytne, że zorganizuje czas, by zwrócić się do Pana Boga w imieniu swych bliźnich. Trzeba wziąć się za bary i zacząć działać – Pan Jezus czeka, żeby dokonywać cudów, ale nie będzie ich, jeśli sami o nie nie poprosimy – tak, jak napisała duszyczka Riteczka, Pan Bóg ma klasę, nie wprasza się, jeśli ktoś go nie chce.
Może w Duszkach jest odrobinę cieplej, można powygrzewać się w skromnym, bo skromnym, ale zawsze szczerym blasku prostych wartości, poczytać coś miłego tudzież całkiem poważnego – nigdy jednak obraźliwego.
Żeby modlić się za całkiem obce, potrzebujące naszej modlitwy osoby, nie trzeba przecież spędzać pół dnia w świątyni, zakładać worka pokutnego, namaszczać głowę popiołem, pościć dwa razy w tygodniu – wystarczy serce, które naprawdę szczerze pragnie dobra i jedno proste zdanie, jak na przykład: „Panie, ratuj tych, którzy cierpią!; „Jezu, nie zostawiaj dzieci w potrzebie!”; „Maryjo, przyjdź z pomocą kobietom, które planują aborcję!”; „Święty Judo Tadeuszu, pomagaj tym, którzy już nie mają nadziei, ani tym bardziej siły, na modlitwę w swej intencji!”, etc. Na taką modlitwę, jestem o tym przekonana, czas znajdzie każdy – dosłownie każdy, kto tylko chce. Wystarczy chociażby przyjść na Mszę Świętą i ofiarować ją za kogoś bliskiego, jeśli nie w tygodniu, to w niedzielę – „obowiązek” każdego katolika, może stać się pięknym prezentem dla osób, które tego potrzebują. Nikt nie wyda ani złotówki, nikt nie straci choćby ułamka sekundy swego cennego czasu, a ktoś zostanie obdarowany modlitwą – jest coś bardziej szczerego, co może się z tym równać?
Taka modlitwa serca jest również bardzo dyskretna. Nie wchodzimy z przysłowiowymi butami do czyjegoś życia, tylko po cichutku, sam na sam z Panem Bogiem, prosimy go o wsparcie. Jak już wspomniałam – nie trzeba elaboratów – wystarczy kilka, szczerych, pochodzących z głębi nas słów, a wierzę, że tego zła będzie mniej.
Są takie sprawy, naprawdę bolesne w życiu, które pozostawiają pewną ranę w sercu człowieka, i tej rany nie sposób zabliźnić zwykłymi, ziemskimi metodami – potrzebna jest boska ingerencja. Nie możemy takich osób pozostawiać samych sobie, bo tylko los zadecydował okrutnie, i bez sensu, że to właśnie oni znaleźli się w tej trudnej sytuacji, a nie my! Za nich mamy się obowiązek modlić, dziękować za nich.
Czasem się mówi, że modlitwa nie pomaga, bo nie daje oczekiwanego rezultatu: tj. miłości, zdrowia dla najbliższych, poprawy relacji między dwojgiem osób, zmiany sytuacji finansowej. Im dłużej się modlę, tym bardziej jestem przekonana, że to błędne określenie. Modlitwa zawsze „coś” daje. Gdy przychodzi śmierć dziecka rodzi się bunt w człowieku, ma się przekonanie, że zbyt mało się zrobiło, żeby przeżyło. Ale potem przychodzi refleksja, że być może Pan Bóg poprzez tą modlitwę zabrał malucha w chwili, gdy rodzice byli na tyle silni, by się zmierzyć z tą sytuacją. Jeśli relacja nie poprawia się, znajomość wieloletnia się kończy, to nie jest znak złej woli Pana Boga, chęci dokuczenia nam, ale faktu, że owa znajomość byłaby źródłem bólu albo jakiegoś nieszczęścia w przyszłości.
Ja nie chcę, by Pan Bóg rządził, dyrygował jak dyktator, ale żeby był źródłem miłości, zrozumienia, empatii, czułości i prawdy. Jeśli wiele osób będzie się do niego zwracało, choćby w najbardziej skromnej formie, na pewno urodzi się z tego coś niebywale pięknego, dobrego, czystego oraz trwałego. Módlcie się, jeśli znajdziecie czas, za tych, którzy tej modlitwy potrzebują najbardziej, za tych, którzy nie wiedzą jak się modlić, którzy stracili wiarę, ponieważ kościół nasz, niestety, jest pełen wad – my wszyscy jesteśmy za to odpowiedzialni. Modlitwa jest jak talon na nieokreśloną kwotę, za który możemy wykupić wiele dusz, a także swoją duszyczkę!
Tyle jest tego zła! Czy chcemy, żeby było go jeszcze więcej? Nie wiem, jak wy – Drodzy Czytelnicy –, ale jak chciałabym go uniknąć! I, nauczona doświadczeniem, aż się boję, jak to wszystko dalej będzie, jak nasze życie się potoczy, czy po naszej myśli, czy spotkamy na swej drodze nadętych, czy pokornych katolików, czy będziemy się krzywdzić w myśl zasady oko za oko, czy będziemy się dalej odwracać plecami od potrzebujących, czy będziemy wredni, opryskliwi, wszystkowiedzący, nie rozumiejący zbyt wiele….
Jestem bardzo ciekawa…
Alternatywę każdy zna, czy z niej skorzysta…
Jestem bardzo ciekawa….
Czy ja będę choć w połowie taka, jakbym sobie życzyła
Jestem bardzo ciekawa…
Czy podołam trudnym wyzwaniom?
Jestem bardzo ciekawa…
Czy bliźni będą mogli na mnie liczyć w każdej sytuacji?
Jestem bardzo ciekawa….
Czy nie zmienię się na gorsze, pod wpływem złej siły płynącej ze świata…
Jestem bardzo ciekawa…
Ale, pomimo moich wątpliwości, pozostaje ona – modlitwa, która pomoże. Przecież Pan Bóg proszącym nie odmawia, dlaczego więc moje usta mają milczeć? Dlaczego wasze usta, Drodzy Czytelnicy, mają milczeć? To by było: niezrozumiałe, krzywdzące Pana Boga, a nade wszystko niepraktyczne dla nas, bo cóż my zrobimy sami – bez niego, jak sobie poradzimy bez naszego Mistrza, bez Najwyższego.
A więc, zataczając koło, idąc od końca, do początku, wychodzi, że to modlitwa jest narzędziem do użytku dla każdego, kto tylko zechce z niego skorzystać, i to narzędziem absolutnie niezawodnym!
Z serca pozdrawiam wszystkich Czytelników
Duszyczka Perełka
Dostrzeganie bliźnich i odkrywanie wartości. Materiały na wesoło i na bardzo poważnie, o nas, dla Was i o całym świecie. Nieoficjalna strona katolicka (także dla niekatolików i wątpiących). | ||
Powrót
na
stronę główną
Info
o stronie, kontakty, prawa autorskie itd.
Legalność
materiałów i oprogramowania na stronie Duszki.pl Wszelkie prawa zastrzeżone (o ile nie zaznaczono inaczej) co do materiałów umieszczonych na stronie, podstronach, skrótach - zarówno jeśli chodzi o teksty, rysunki, muzykę, filmy - są one wytworem i własnością zespołu redakcyjnego Duszki.pl. Pozostałe materiały umieszczamy za zgodą ich twórców. Warunki korzystania z materiałów na stronie Duszki.pl Informacje o ochronie, przetwarzaniu danych osobowych, zapytania i zgloszenia Ochrona danych osobowych na stronie Duszki.pl |
||
Prywatne serwery Zbigniewa Kuleszy zjk.pl.
Aktualny dostawca Internetu - Vectra.pl,
Wszelkie prawa zastrzeżone. Zespół
redakcyjny duszki.pl: redakcja@duszki.pl W sprawie treści i działania strony oraz w sprawie funkcjonowania i udostępniania treści na serwerach duszki.pl - kontakt z administratorem: duszek@duszki.pl lub zjk7@wp.pl |
||